Poczytajcie:
Droga Amanko!
Jestem starą babą, od dawna - bo od 19 lat na emeryturze. Z zawodu nauczycielka (mgr fizyki), więc i emerytura wcześniejsza.
Z językiem niemieckim zetknęlam się na studiach, ale tego nie można nazwać nauką. O, przepraszam, także wczesniej - w czasie okupacji. Podobno jako maleńkie dziecko szprechalam bardzo dobrze i nikt nie poznal, czy jestem Polką czy Niemką. Niestety nic nie pamiętałam, gdyż w domu język ten byl zakazany - po pobycie ojca w obozie koncentracyjnym.
W 1989 roku jedyna córka wyjechała do Berlina na stałe. Po pierwszych odwiedzinach u niej zauroczyla nas ilosć programów telewizyjnych w ich kablu - u nas byly tylko dwa programy. Mąż zachorował na telewizję satelitarną. A ja stwierdziłam, że muszę się chociaż troche nauczyć języka, bo obrazków oglądać nie lubię. Wzięłam się za książki, potem kurs ESKK dla średnio zaawansowanych. Po pół roku sprawiliśmy sobie antenę satelitarną i zaczęliśmy odbierać programy z Astry. Rozumiałam coraz więcej.
W 2007 roku zaczęło nam brakować pieniędzy. Emerytury nauczycielskie, przy kilku nadspodziewanych wydatkach, nie starczały i powstał spory debet na koncie. Znalazłam wyjście - zatrudniono mnie na umowę zlecenie do opieki nad starszymi, chorymi osobami. I to było moje pierwsze trudne i bezpośrednie zetknięcie sie z żywym językiem. O dziwo, dałam sobie radę! Chwalono mnie nawet za tę znajomość. Moja ostatnia pracodawczyni twierdziła, że w rozmowie ze mną zapomina, że nie jestem Niemką.
Przesyłamy sobie pozdrowienia i życzenia. Piszemy o naszym życiu codziennym i kłopotach. I to własnie dla mnie jest najtrudniejsze. Nie mam pewności, czy piszę dobrze - dlatego większość listów piszę po polsku i proszę córkę o tłumaczenie.Dlatego też jestem bardzo wdzięczna za taką pomoc, jaką mogę znaleźć na Twoim blogu i za przesłane wzory życzeń.
Dziekuje bardzo i serdecznie pozdrawiam
Lidia
Ja również Lidio pozdrawiam i bardzo dziękuję za miłe słowa :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz